Jak dobrze wykorzystać Fundusze Norweskie? Władze Przemyśla postanowiły zorganizować festiwal rekonstrukcyjny, który przeniesie nas do czasów I wojny światowej. Wydarzenie pod nazwą ,,Łączy nas historia” odbędzie się sierpniu tego roku.
Imprezę zapowiada stylizowany plakat, na którym widzimy wizerunki cesarzy krajów zaborczych tj. Rosji, Austrii i Prus. Jak na władcę Galicji przystało, cesarz Franciszek Józef widnieje pośrodku. Program festiwalu jest bogaty. Oprócz m.in. koncertów, spotkania integracyjnego przy ognisku czy też popisów tanecznych, zaplanowano przemarsz połączonych wojsk niemiecko-austriackich i rekonstrukcję wizyty cara Rosji Mikołaja II.
Najciekawiej zapowiada się jednak rekonstrukcja Domu Uciech. Dom Uciech to po prostu burdel, nazywając rzecz nieładnie, ale jednak odpowiednio do żołnierskiego charakteru imprezy. Rzeczywiście, w czasach Twierdzy Przemyśl, jeden z domów publicznych znajdował się w kamienicy na ulicy Kazimierza Wielkiego. Choć niektórych może to bawić, to jednak zjawisko prostytucji, to jedna z najwstydliwszych, obok głodu i biedy, kart z historii panowania Habsburgów na ziemiach Galicji. Jak pisze prof. Adam Chwalba w swej książce poświęconej austriackiej Twierdzy Kraków, prostytucję mogły legalnie uprawiać dziewczęta zaraz po ukończeniu szesnastego roku życia. Prostytutkami zostawały młode dziewczyny z ubogich rodzin, które były bezwzględnie eksploatowane przez właścicielki domów publicznych. Rekonstruktorzy zamierzają jednak kreatywnie podejść do tematu, czyniąc z niego festiwalową atrakcję.
By profanum nie zdominowało całej imprezy, organizatorzy zaplanowali uroczystę modlitwę na Zniesieniu pod Krzyżem Zawierzenia. Potem zostaną złożone kwiaty na grobach żołnierzy walczących po obu stronach konfliktu.
Choć program zapowiada się interesująco, impreza już budzi kontrowersje. Po pierwsze, krytycy zwracają uwagę, że tuż za naszą granicą toczy się wojna z Rosją, a w Przemyślu przebywa wielu uchodźców z terenu Ukrainy. Tymczasem gwoździem programu ma być rekonstrukcja wizyty cara Rosji w Przemyślu. Po drugie pojawiają się głosy, że widoczna fascynacja pomysłodawców imprezy okresem zaborów, wojną i mundurami, mogłaby być do zaakceptowania w czasie pokoju, ale w obecnym czasie jest niezręcznością.
Padają też pytania o sens wydatkowania publicznych pieniędzy na wielkie imprezy rekonstrukcyjne i czy te pieniądze te przyczynią się do promocji miasta, czy raczej mają służyć zaspokojeniu zainteresowań pomysłodawców festiwalu i dobrej zabawie grup rekonstrukcyjnych.
Impreza będzie organizowana w ramach programu Razem zmieniamy Przemyśl, który pozwala wykorzystać środki norweskie przyznane miastu. Nie znamy kosztu imprezy ,,Łączy nas historia” , ale zapewne będzie spora, bo ma trwać trzy dni. Tylko, czy na pewno Fundusze Norweskie, które wspólnie działają na rzecz Europy zielonej, konkurencyjnej i sprzyjającej integracji społecznej, na taką integrację, jaką proponują organizatorzy festiwalu, będą chcieli wydać pieniądze ?
Zapytaliśmy o to Kamila Wiedera, Naczelnika Wydziału Wsparcia JST, Departamentu Programów Pomocowych w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, nadzorującego wydawanie Funduszy Norweskich., który w rozmowie telefonicznej z nami wydawał się mocno zaskoczony przygotowanym przez organizatorów programem. Przyznał, że szczegółowo wydarzeń nie kontrolują, ale w tym przypadku to zrobią. Czekamy z niecierpliwością na odpowiedź.
KW
Komentarz dla Przemyśl News:
Lilianna Kalinowska – działaczka społeczna
Marek Niedźwiecki:
– Jak łatwo można skrytykować wszelkie inicjatywy w mieście. Jak łatwo daje się zacieśnić umysł by zdeklasować, ośmieszyć. Pytanie tylko po co? Dla własnej satysfakcji? Żeby nie było. Festiwal to nie mój pomysł, ale ja go akurat popieram. W wielu miejscach na świecie istnieje coś takiego jak turystyka historyczna. Całe regiony żyją z tego, że kiedyś w ich okolicy miało miejsce coś historycznie interesującego. Radzę poczytać, może poszerza się Pani horyzonty. Nurt ten nie ma na celu popularyzowania wojny, zbrodni czy rozpusty. To już i tak miało miejsce i nic tego nie odmieni. Wyśmiewanie zwłaszcza .. Czemu w naszym mieście tak popularne są zaściankowe postawy? Czemu miast pomagać wolimy trywializowac, ośmieszać, dokuczać. Ja takich postaw nie rozumiem.
Monika Lewicka, pracownik instytucji kulturalnej:
– Ja nie wiem jak to pogodzić, że z jednej strony mamy realną, okrutną wojnę i jej realne skutki, a z drugiej urządzamy w środku miasta jakiś festiwal wojenny z przemarszami wojsk i wizytami carów(!). Tak, jakby nikt nie widział sprzeczności między tymi zjawiskami. Między nieludzkim okrucieństwem a tematem do zabawy i rozrywki. Nie zdziwiło by mnie, gdyby widok tych parad okazał się dla części obserwujących nie tylko niesmaczny, ale wręcz traumatyczny.
Marek Rząsa – poseł na Sejm (PO)
– Pecunia non olet..… norweskie pieniążki nie śmierdzą choć za uchwałą o strefie wolnej od LGBT się głosowało .… to trzeba mieć tupet ..…
Tomasz Łabudzki – internauta
– Z całym szacunkiem dla organizatorów , jak czytam o „defiladzie połączonych wojsk niemieckich i austro-węgierskich” oraz o „wizycie cara Mikołaja w twierdzy” to mam skojarzenia z defiladą Wermachtu z udziałem Hitlera w Warszawie 5 października 1939 roku.
Może dla wielu ludzi zabory i zaborcy to temat już nieistotny ale dla mnie takie ich gloryfikowanie budzi niesmak (syndrom sztokholmski ?). Wszak dzięki nim Polska została wymazana z mapy na 123 lata a sześć pokoleń Polaków żyło pod obcym butem (…).
– We wrześniu tego roku przypada akurat 250. rocznica pierwszego zaboru, wskutek którego Przemyśl znalazł się w monarchii austro-węgierskiej. Może to jakaś część obchodów tej rocznicy?
– Mnie to sprawia przykrość. Zabory to nie jest zabawny temat. A już wyobrażenie sobie, że „zapraszamy” cesarza Wilhelma, cara rosji, i zaborczego cesarza FJ, w czasie kiedy ludziom kilkaset kilometrów stąd rozwala się domy na miazgę, zabija, okalecza i gwałci, jest zupełnie nie zabawne. To są poważne rzeczy a Przemyśl podobno zmaga się z długami, więc może takie niezbyt przemyślane zabawy nie są dla mieszkańców na miejscu. Ja np. ciągle pamiętam o tej wojnie blisko nas.